ArtykułNowośćTemat dnia

RETROMANIAK #105: Przegląd serii Final Fantasy – część 1

Final Fantasy to seria, która przez wielu graczy uznawana jest za króla roleplayów. Cykl nieprzerwanie wywołuje ekscytacje, a każda kolejna odsłona niemal z miejsca uzyskuje status hitu. Ale czy zawsze tak było? Sprawdźmy, co w trawie piszczy i jak wyglądały początki Ostatniej fantazji.

Na serii Final Fantasy zleciał całkiem spory kawałek mojego życia. Grałem w każdą główną odsłonę, z wyjątkiem tych MMORPGFinal Fantasy XI i Final Fantasy XIV – nigdy mnie nie interesowały. Przeważającą większość odsłon ukończyłem przynajmniej raz, ale przyznaję – do niektórych podchodziłem wielokrotnie, zanim ujrzałem napisy końcowe. Można powiedzieć, że coś tam o serii wiem.


Final Fantasy

Historia serii zaczyna się w 1987 roku, kiedy to na Nintendo Entertainment System (w skrócie NES) ukazuje się Final Fantasy. Według licznych pogłosek tytuł miał być ostatnią grą podupadającego wtedy studia. Czy nowa marka uratowała Squaresoft przed zamknięciem? Ciężko powiedzieć, ale jedno jest pewne – z pewnością zmieniła oblicze firmy.

Final Fantasy w swoim pierwotnym wydaniu to prawdziwa bryła betonu. Gra jest niemiłosiernie toporna i potrafi zniechęcić do siebie nawet najbardziej zapalonych graczy. Na pewno nie jest to RPG dla każdego. Warto w tym miejscu wspomnieć, że mimo wszystko tytuł szybko stał się hitem… Więc jak to w końcu jest z tą „jedynką” i dlaczego osiągnęła sukces? Już wyjaśniam.

Gry na ówczesnych konsolach były zwyczajnie krótkie, w przeważającej większości zajmując zaprawionego gracza na co najwyżej jedno popołudnie. Final Fantasy jest jedną z pierwszych gier na NES-a, która miała opcję zapisu postępu. Dzięki temu tytuł oferował rozgrywkę bardzo długą, której ukończenie mogło ciągnąć się całymi dniami, a nawet tygodniami! Wszystko w zależności od naszego stylu grania. Pierwszy Final Fantasy był ukłonem w kierunku miłośników papierowych RPG-ów, przenosząc zabawę na ekran telewizora.

Final Fantasy to kawał siermiężnego roleplaya, w którym wyszkolenie drużyny ciągnie się przez całą wieczność. Losowe walki trwają stanowczo za długo, a przedarcie się przez niektóre fragmenty mapy potrafi zająć bite pół godziny! Bez odpowiedniej wiedzy osiągnięcie satysfakcjonującego poziomu, który zagwarantuje nam swobodny postęp w grze, może być prawdziwym testem determinacji i cierpliwości. Każde starcie wymaga od gracza zaangażowania i planowania kolejnych ataków – w przeciwieństwie do późniejszych odsłon pierwsze Final Fantasy ma wyjątkowo zardzewiały system walki, który nie zna litości i nie wybacza błędów… Nie wystarczy wydać naszej drużynie polecenia ataku, a już na pewno nie należy robić tego na oślep! Szybko przekonamy się, że jeśli podczas trwania tury zabijemy jednego z przeciwników, to pozostała część drużyny, zamiast zmienić cel, będzie atakowała puste miejsce po nim! Tak po prawdzie – jeśli nie uzbroimy się już na początku gry, to pewnie nie wyjdziemy cało z pierwszej walki!

Na samym początku rozgrywki tworzymy czteroosobową drużynę z dostępnych klas postaci. Mamy do wyboru wojownika, złodzieja, mnicha oraz magów: białego, czarnego i czerwonego. Na późniejszym etapie gry będziemy mogli udoskonalić wybrane profesje. Po wygenerowaniu drużyny zaczynamy właściwą rozgrywkę. Fabuła gry w zasadzie żyje swoim własnym życiem. W każdej nowej lokacji dowiadujemy się, co powinniśmy tak właściwie zrobić. Zadania nie są jakoś specjalnie złożone, a uzyskana z nich nagroda umożliwia progres. W skrócie – przynieś, wynieś, pozamiataj. Pierwsza część cyklu zawierała również bardzo ograniczoną pulę zadań pobocznych, z których niemal wszystkie wiązały się ze satysfakcjonującą nagrodą, np. zdobycie Rat Tail umożliwiało ulepszenie klas postaci.

Final Fantasy (20th Anniversary) – PSP

Tytuł oczywiście doczekał się wielu konwersji, z których każda jest na swój sposób wyjątkowa. Niektóre wersje zawierają dodatkowe lochy, jak np. Dawn of Souls na GBA czy 20th Anniversary na PSP. Najświeższym wydaniem jest dostępny na Steamie Pixel Remaster. Jeżeli miałbym jakąś zarekomendować, to z pewnością byłaby to wersja Anniversary na PlayStation Portable – tytuł okraszony jest świetną grafiką oraz rozbudowaną dodatkową zawartością.


Final Fantasy II

Po spektakularnym sukcesie Final Fantasy nie trzeba było długo czekać na kontynuację. Rok później ukazała się druga część cyklu. Squaresoft postawił na zupełnie nową historię, niepowiązaną z pierwszą odsłoną. Programiści starali się wynieść grę na zupełnie nowy poziom rozgrywki. Efekt nie jest może tym, co tygryski lubią najbardziej, ale ostatecznie ugruntowali oni pozycję marki na rynku.

Final Fantasy II jest bodaj najdziwniejszą odsłoną serii. Jako jedyna nie ma klasycznego systemu poziomów; nasze postacie rozwijają poszczególne umiejętności w toku wielokrotnego ich używania, np. jeśli daną postacią będziemy rzucać wciąż to samo zaklęcie, to z czasem podniesiemy poziom tego czaru oraz liczbę posiadanych punktów magii. To samo tyczy się broni! Jeżeli w połowie gry stwierdzimy, że nasz wojownik mógłby przerzucić się z miecza na topór… to natychmiast przekonamy się, jak śmiesznie niskie obrażenia zadaje! Co ciekawe, wspomniany system można nieco nagiąć, np. szybko zwiększyć liczbę punktów życia towarzyszy poprzez samodzielne atakowanie ich! Wspomniany model rozwoju postaci ma liczne wady, a niedociągnięcia i przeoczenia w drużynie szybko wychodzą na jaw. Tym bardziej, gdy przeciwnik wytrąci nas z równowagi. Utrata jednego wojownika może błyskawicznie przerodzić się w desperacką próbę utrzymania drużyny przy życiu!

Final Fantasy II ma bardzo niesprawiedliwy poziom trudności, który miejscami przypomina chodzenie po polu minowym. Wszystko musimy czytać uważnie i ze zrozumieniem, gdyż pominięcie jakiejś istotnej linii dialogowej może nas słono kosztować… Tak jest chociażby w przypadku Fynn – miasta, które zostało opanowane przez żołnierzy imperium. Podczas naszej wizyty pełno w nim NPC-ów, którzy aż proszą się o zagadanie. Zwyczajowo rozpoczynamy dialog, ciekawi, czego się od nich dowiemy. Błąd! Wejście w interakcję z kimkolwiek prowadzi do walki, której na pewno nie wygramy! A to ci dopiero niespodzianka!

Jakby tego było mało, mapa również nadziana jest miejscami, gdzie jeden przeciwnik ma dosyć siły przebicia, aby ubić całą naszą drużynę… a los na dokładkę zsyła nam takich ośmiu naraz! Wystarczy wyjść z pierwszego miasta na południe, aż na sam koniec półwyspu, aby zobaczyć, jak wrogowie robią mielone z naszej drużyny! W lochach często napotykamy drzwi-pułapki, które wyrzucają nas na sam środek pokoju naszpikowanego wrogimi oddziałami. Dodam tylko, że nie wystarczy godzinka czy dwie, aby solidnie podszkolić naszych bohaterów… Dwójka winduje czas rozgrywki i jej trudność do niebezpiecznej granicy absurdu. Wszechstronne wyszkolenie drużyny trwa całe wieki! Na dodatek czwarta postać w ekipie stale się zmienia, więc poświęcanie jej nadmiernej ilości czasu czy funduszy nie ma większego sensu (chyba że gramy w Dawn of Souls lub Anniversary – po ukończeniu gry odblokowujemy dodatkową misję!).

Kwadratowi tym razem położyli nieco większy nacisk na fabułę. Naszą rozgrywkę rozpoczynamy od nierównej walki z oddziałami rycerzy. Po przegranej trafiamy do siedziby rebeliantów, gdzie dowiadujemy się o śmierci naszych bliskich, zaginięciu jednego z naszych towarzyszy i o wielkiej konspiracji mającej na celu poprowadzenie uciemiężonych do zwycięstwa nad imperium. Historia jest wyjątkowo liniowa, ale w 1988 roku i tak robiła całkiem niezłe wrażenie. Dwójka wprowadziła do serii jedne z najbardziej rozpoznawalnych elementów. Są nimi Chocobo, czyli żółte kurczaki służące za środek transportu. Tutaj również zadebiutował nasz genialny wujek Cid, czyli najbardziej zaufana postać w całym uniwersum FF.

Final Fantasy II (20th Anniversary) – PSP

Druga odsłona nie zyskała tak wielkiej sławy co jej poprzedniczka. Jest nieco mniej intuicyjna(!) niż jedynka, serwując nam liczne pułapki lub miejsca z przerażająco silnymi przeciwnikami. W przypadku Final Fantasy II rozważałbym 20th Anniversary na PSP lub Origins wydaną na PlayStation. Pierwsza wydaje się najlepszym wyborem pod względem zawartości i oprawy audiowizualnej, ale wersja na szaraka zawiera błąd, dzięki któremu możemy szybko podnieść nasze statystyki ataku i rzucania czarów – w ten sposób zaoszczędzimy ładnych kilka godzin zbędnego grindu!


Final Fantasy III

Gra Final Fantasy III ukazała się w 1990 roku. Tytuł ponownie wywraca całą formułę rozgrywki, częściowo powracając do sprawdzonych rozwiązań. Tym razem Squaresoft zaserwował nam elastyczny system profesji, które wraz z naszym postępem możemy zmieniać na coraz lepsze. Dzięki temu możemy eksperymentować z różnymi formacjami i kombinacjami klas bez obaw, że popsujemy sobie zabawę. Jest to ostatnia odsłona serii wydana na NES-a i śmiało można powiedzieć, że wycisnęła całkiem sporo z możliwości konsoli, zwłaszcza jeśli chodzi o ścieżkę dźwiękową. Ta jest genialna!

W Final Fantasy III pojawiły się ukryte korytarze, dźwignie otwierające sekretne pokoje itd. Jeśli takowe przejście umknie naszej uwadze, to z przykrością muszę Was zawiadomić – będzie Wam w życiu ciężej. Ich odnalezienie zwykle prowadzi do jakiegoś skarbu lub uzbrojenia, i to najczęściej nie jest byle jaki złom czy parę koron na otarcie łez. W trzeciej odsłonie cyklu swój debiut miały również summony – czarodziejskie istoty, które można przywołać i wykorzystać w walce z przeciwnikami.

Final Fantasy III jest grą bardzo długą, ale zdecydowanie mniej toporną i wymagającą niż poprzedniczki. Nie uświadczymy tutaj śmiercionośnych pułapek czy gwałtownych skoków poziomu trudności. Grind został również nieco ograniczony – nadal możemy pakować w naszych bohaterów niebotyczne ilości punktów doświadczenia, ale nie jest to warunek konieczny, aby iść z fabułą w grze. Nie znaczy to jednak, że do grania w Final Fantasy III nie trzeba być przygotowanym. Mimo wszystko warto pamiętać, że o ile seria w końcu została okiełznana i doprowadzona do względnej kultury, to nadal mogą pojawiać się różne, niekoniecznie przyjemne niespodzianki. Wciąż możemy być zaskoczeni przeciwnikami, którzy spuszczą nam niezłe baty. Najbardziej dają się we znaki ostatnie lochy, gdzie jesteśmy zmuszeni do przebrnięcia przez istny labirynt złożony ukrytych korytarzy… Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że cały etap naszpikowany jest silnymi przeciwnikami, a my nie mamy możliwości zapisania rozgrywki! Czy wspominałem przy tym, że mamy do pokonania czterech wojowników ciemności oraz finałowego Bossa? Nie? Ups…

Final Fantasy III to prawdziwy majstersztyk, który przez wiele lat dostępny był tylko dla Japończyków. Podczas gdy inne odsłony miały dziesiątki reedycji, ta zawsze omijana była szerokim łukiem. Na oficjalną możliwość zagrania w ów tytuł zachodni gracze musieli czekać aż do 2006 roku! Wtedy ukazał się trójwymiarowy remake FFIII, przeznaczony na konsolę Nintendo DS. Z czasem został on przeniesiony również na PSP oraz smartfony.

Final Fantasy III (Pixel Remaster) – PC

Jeżeli miałbym coś polecić, to z pewnością byłby to Pixel Remaster z 2021 roku. Gra jest znacznie bardziej wierna swojemu pierwowzorowi, przy czym ma naprawdę świetnie odświeżoną ścieżkę dźwiękową. Trójwymiarowy remake był całkiem przyzwoitą grą, chociaż nieco uproszczoną względem oryginału, np. zredukowano liczbę przeciwników atakujących naszą drużynę.


Final Fantasy IV

Czwarta odsłona serii zadebiutowała w 1991 roku, tym razem na nowej (ówcześnie) generacji sprzętu – w tym przypadku na SNES-ie. Tytuł otrzymał nową oprawę graficzną, która była przyjemniejsza dla oka, ale mimo wszystko nie była szczytem możliwości konsoli Nintendo. Gra pod wieloma względami wypadała co najwyżej przeciętnie, ale nadrabiała za to świetnym udźwiękowieniem i dobrą, chociaż miejscami oczywistą fabułą.

Nasza przygoda zaczyna się w momencie, gdy Cecil – kapitan sił powietrznych – zaczyna kwestionować słuszność rozkazów, które wykonuje. Po audiencji u króla traci on swoje przywileje i zostaje wysłany na misję, która ma udowodnić jego przydatność dla królestwa. W trakcie jej wykonywania okazuje się, że Cecil został wykorzystany… ale reszty dowiecie się, grając! Historia opowiedziana w Final Fantasy IV jest znacznie bardziej złożona niż w poprzednich odsłonach, obfitując przy tym w liczne zwroty akcji.

Pod względem mechanik wprowadzono przeciwników atakujących nas z tyłu – wspomniane starcia odbywają się w niekorzystnych dla nas warunkach, gdyż przed rozpoczęciem tury otrzymujemy pierwsze obrażenia, a dodatkowo nasze możliwości ataku i obrony są niższe niż w przypadku normalnych potyczek. Pojawił się również Active Time Battle, dzięki któremu położono znacznie większy nacisk na strategię starć oraz zarządzanie drużyną w sytuacjach kryzysowych. System ATB sprawiał, że czas w walce nie zatrzymywał się, a nasza bezczynność zazwyczaj owocowała atakiem ze strony przeciwnika. Wprowadziło to kilka ciekawych starć, w których musimy liczyć się z czasem trwania walki i wykonywać odpowiednie komendy tak, aby wpasować się w wąskie okno czasowe. Przykładowo – starcie z Bahamutem może okazać się dla nas wyjątkowo trudne, w zależności, jak aktualnie mamy ustawiony zegar ATB.

Final Fantasy IV pozwala nam walczyć pięcioosobową drużyną, co na pierwszy rzut oka jest bardzo dobre, gdyż możemy np. wykorzystać trzy postacie do ataku i dwie do leczenia całego zespołu. Często jednak obraca się to przeciw nam, gdy przeciwnik nieustannie zjeżdża nasze punkty do bardzo niskich wartości albo zabija nam trzy postacie jednym atakiem. Czwórka w końcu położyła nacisk na osobiste intencje naszych postaci, dając im poszczególne role do odegrania. Nasi bohaterowi mają nie tylko swoje motywy i cele, ale również unikatowe zdolności. W Final Fantasy IV po raz pierwszy każda z postaci ma przypisaną do siebie odpowiednią klasę, której w żaden sposób nie możemy zmienić. Nie możemy ustalić, kto w drużynie zajmie się rzucaniem czarów czy przywoływaniem Eidolonów. Z tego powodu utrzymanie przy życiu leczącego wszystkich maga może okazać się ważniejsze niż przeprowadzenie ataku.

Ciekawostką jest fakt, że gra pierwotnie została wydana w Ameryce jako Final Fantasy II… Dlaczego? Squaresoft uznało, że gracze mogą czuć się zdezorientowani faktem, że ominęły ich poprzednie odsłony serii. Na nazewnictwie różnice się nie kończą – niektóre fragmenty gry zostały ocenzurowane!

Final Fantasy IV (Pixel Remaster) – PC

Podobnie jak trójka Final Fantasy IV również doczekało się trójwymiarowej wersji na DS-a. Tym razem jednak nie przeniesiono gry na inne platformy, pozostawiając graczy w poczuciu niedosytu. Wybór jest trudny, ale skłaniałbym się nad Pixel Remasterem, na drugim miejscu stawiając wersję na PlayStation Portable – zawiera ona co prawda kilka dodatkowych bonusów, ale ma bardzo zaniżony poziom trudności względem oryginału. W końcu zależy nam na poczuciu postępu i rozwoju.


Final Fantasy V

Piąta część jest pod wieloma względami wyjątkowa. W pewnym sensie stanowi klamrę dzielącą starsze i nowsze odsłony serii, po raz ostatni dając nam świat oparty na magii i kryształach mocy. Final Fantasy V w końcu robi dobry użytek z układu graficznego SNES-a; gra wygląda o niebo lepiej od swojej poprzedniczki!

Piątka zabiera nas do krainy, w której z nieznanych przyczyn dzieją się liczne anomalie pogodowe. Grupa nieznanych sobie osób niespodziewanie staje się legendarną drużyną światła, której zadaniem jest uratowanie rozpadających się kryształów mocy. Szybko jednak odkrywamy, że ktoś za tym wszystkim stoi…

W Final Fantasy V przywrócono system profesji, czyniąc z niego narzędzie do nauki poszczególnych komend i umiejętności. Wraz z postępem będziemy odblokowywać kolejne klasy, naturalnie lepsze od poprzednich. Warto dodać, że w grze mamy dostęp do osiemnastu zawodów, ale wersja na GameBoy Advance ma dodatkowo jeszcze cztery nowe do odblokowania! Pojawił się nowy podział czarodziejów. Poza klasycznym czarnym, białym i czerwonym magiem mamy dostęp do niebieskiego oraz maga czasu. Ten pierwszy uczy się nowych ataków od napotkanych przeciwników, a drugi posiada w swoim wachlarzu czary przyśpieszające czy spowalniające. Dzięki profesjom otrzymujemy większe możliwości skrojenia drużyny pod własne oczekiwania. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby nasz złodziej walczył bez uzbrojenia tak, jak to robi mnich, czy zasłaniał inne postacie niczym wojownik. Profesje nie mają jednak wpływu na przebieg wydarzeń w grze.

W Final Fantasy V ponownie pojawia się Active Time Battle. Tym razem mamy jednak paski, które pokazują na bieżąco czas akcji naszej drużyny i komu przypadnie następny ruch. Dzięki temu mamy większą kontrolę (a może świadomość?) nad tym, kto, co i kiedy będzie robić w czasie walki. Oczywiście, stosując odpowiednie czary, możemy wpłynąć na szybkość następowania po sobie tur.

Final Fantasy V (2015) – PC

Moim osobistym faworytem jest Steamowa wersja Final Fantasy V z 2015 roku (dzisiaj jest już niestety niedostępna w sklepie – została zastąpiona przez Pixel Remaster). Wybór jest dosyć kontrowersyjny, gdyż jest to port z Androida i iOS. Moje serce skradła dodatkowa zawartość, a przede wszystkim opcjonalne walki. W każdym wydaniu zmierzymy się z oficjalnymi superbossami – Shinryu i Omegą. Ci jednak nie mają podjazdu do ich ulepszonych wersji: Neo Shinryu i Omegą Mk.II, z którymi możemy zmierzyć się właśnie w tej wersji. Na koniec zostaje nam jeszcze piekielnie wymagający Enuo! Starcia z tymi potworami należą do najcięższych w całej grze, testując determinację i siłę naszej drużyny. Ich pokonanie jest w pełni opcjonalne, ale z pewnością znajdą się chętni do zmierzenia się z nimi. Po wygranej walce satysfakcja gwarantowana! Podobną zawartość znajdziemy w Final Fantasy V na GBA, ale wspomniana gra nie jest już tak piękna.


Na dzisiaj to tyle o cyklu Final Fantasy. Prawdę powiedziawszy, nie sposób napisać wszystkiego chociażby o tych pięciu odsłonach – każda z nich ukazała się w co najmniej kilku wersjach, na różnych konsolach i co ważniejsze – każda mniej lub bardziej różni się od swojego pierwowzoru. Niektóre wydania zawierają całkowicie nowe lochy czy nieco zmienione mechaniki (np. system czarów w pierwszym Final Fantasy). Również poziom trudności poszczególnych odsłon bywał drastycznie zaniżany wraz z kolejnymi reedycjami. A Wy macie już swoją ulubioną odsłonę serii?

Do zobaczenia w części drugiej o serii Final Fantasy!


Pamiętaj, aby przed zakupem zawsze sprawdzać cenę → Najniższe ceny gier znajdziesz na Ceneo.
Kupując za pośrednictwem naszego linku wspierasz rozwój naszego portalu, dziękujemy!


Dzięki, że doceniłeś nasz wkład i przeczytałeś ten wpis do końca! Jesteś częścią naszej społeczności i to od Ciebie zależą nasze dalsze kroki. Możesz nam pomóc:

  • zostawiając komentarz - wiele się nie napracujesz, a my dowiemy się na czym Ci zależy,
  • polub nasz fanpage na Facebooku, żebyś z łatwością otrzymywał informacje o naszej działalności,
  • daj znać znajomym - razem stworzymy wielką społeczność "Testerów Gier",
  • zasubskrybuj nasz kanał YouTube jeżeli chciałbyś, abyśmy publikowali więcej filmów.

Michał Jankowski

Kiedyś nałogowo grał w Tony Hawka, dziś miłośnik gier roleplay i rpg - grind to dla niego podstawa. Mimo słabości do ubiegłych generacji nie pogardzi czymś świeżym. Z wykształcenia andragog, prywatnie gracz z dwudziestoletnim stażem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *