Shadow Gambit: The Cursed Crew – recenzja [PC]
Shadow Gambit: The Cursed Crew to prawdziwa perełka. Czy nie ma wad? Owszem, ma. Chyba największa z nich jest taka, że to już ostatnia produkcja od studia Mimimi Games. Ale wszystko po kolei.
Jestem fanką gier od Mimimi. Na łamach TesterGier.pl recenzowałam między innymi Desperados III – ta gra ma niemal hipnotyzujące właściwości. Z wielkim zainteresowaniem śledziłam informacje dotyczące rozwoju kolejnego projektu dewelopera – wiedziałam, że po prostu muszę w to zagrać. W końcu idea opowieści o przeklętych piratach została wcielona w życie, a ja z zapałem zabrałam się do gry. Oto moja opinia na temat Shadow Gambit: The Cursed Crew.
Świat
W tytule trafiamy na karaibski archipelag, w którym rządzą bezwzględni inkwizytorzy. Są oni przeciwni wszystkiemu, co ma choćby śladowe ilości magii. Przeklęta załoga, która ma akurat wiele wspólnego z magią, próbuje stawić czoła bezwzględnym członkom inkwizycji. Najpierw zapoznajemy się z piratką Afią, a z czasem odblokowujemy dostęp do kolejnych niezwykle zakręconych postaci.
Tym razem przygoda wydaje się nieco mniej liniowa, niż miało to miejsce w poprzednich grach od Mimimi. Twórcy dali nam chociażby możliwość wyboru kolejności ożywiania członków załogi. Niestety jednocześnie produkcja wymusza na nas kilkukrotne powracanie na tę samą mapę. Może to trochę irytować, ale z drugiej strony jest to porządnie wytłumaczone fabularnie.
Do tego mamy tu solidną dawkę dobrego humoru, która przejawia się między innymi w konstrukcji postaci czy linii dialogowej. Shadow Gambit ma barwnych bohaterów. I nie chodzi tu wyłącznie o grywalnych członków załogi, ale też o rozmaite indywidua, które napotykamy na naszej drodze.
Rozgrywka
Fabuła i postacie mogą nam przypaść do gustu, ale faktem jest, że to gameplayem gry od Mimimi Games stoją. Desperados III doprowadziło mechaniki skradankowo-taktyczne do poziomu niemalże perfekcyjnego – kombinowanie, jak wyczyścić mapę z wrogów i pozostać niezauważonym, dawało gigantyczną frajdę i wciągało na długie godziny. Nie inaczej jest w przypadku gry o szurniętych piratach, która pod względem rozgrywki nie odstaje zbytnio od poprzedniczki.
Ponownie czyścimy plansze z przeciwników, korzystając z rozmaitych mechanizmów skradankowych. Shadow Gambit ma, wzorem poprzedniczki, parę poziomów trudności. Różnią się one od siebie między innymi szybkością, z jaką przeciwnicy reagują na niepokojące sytuacje. Ważnym aspektem tego typu produkcji jest możliwość zapisania rozgrywki w praktycznie dowolnym momencie. Desperados III przypominało nam o tym na każdym kroku – nie inaczej jest w przypadku gry o nawiedzonej załodze.
Każde indywiduum w sterowanej przez gracza grupce dysponuje zestawem indywidualnych umiejętności, które wykorzystujemy w czyszczeniu plansz z przeciwników. Produkcja o kowbojach miała ekscentryków z całkiem zabawnymi zdolnościami (na przykład jedna z żeńskich postaci mogła rzucać we wrogów flakonikami perfum). Nie chcę zdradzać szczegółów na temat umiejętności zgrai w Shadow Gambit – dość powiedzieć, że produkcja jest pod tym względem bardziej groteskowa i zabawna niż Desperados III.
Twórcy naprawdę postarali się, by zachwycić graczy. Niektóre umiejętności wydają się podobne do tego, z czym mieliśmy do czynienia w przypadku tytułu o Dzikim Zachodzie (na przykład korzystanie z wabika czy jakiejś formy chwilowego otumaniania przeciwnika), ale jest tu też wiele nowych rozwiązań, które daje osadzenie tytułu w świecie magicznym. Prawdę mówiąc, myślałam, że po wielu godzinach spędzonych z poprzednią produkcją od Mimimi Games tutaj będę się już nudzić. W końcu każda formuła rozgrywki musi się kiedyś wyczerpać, prawda? Nieprawda!
Spędzając czas z Shadow Gambit, nie mogłam wyjść z podziwu, że rzecz tak smaczną i doskonałą jak gameplay z Desperados III można było tak pomysłowo odświeżyć i ubarwić. Kolejny raz siedziałam i kombinowałam, w jaki sposób załatwić moje sprawy po cichu przy użyciu różnych – niekiedy całkiem zabawnych – metod. I kolejny raz sprawiało mi to ogromną przyjemność i satysfakcję. Ta gra wciąga odbiorcę bardziej niż głębokie wody zatopiony okręt.
Postawić sobie poprzeczkę wysoko, a później przy następnym projekcie przefrunąć nad nią bez najmniejszego problemu, i to z potężnym zapasem liczącym chyba ze sto mil morskich – tak nokautować samych siebie potrafią chyba tylko spece z Mimimi Games.
Grafika
W porównaniu do Desperados III najnowsza produkcja od Mimimi oferuje zupełnie inną scenerię, ale jest ona równie urzekająca, co ta w grze o Dzikim Zachodzie. I tak jak miało to miejsce w przypadku poprzedniczki, także i w grze o piratach w dużej mierze na genialną atmosferę składają się dwa czynniki: grafika i muzyka.
Jeśli chodzi o oprawę wideo, twórcy trochę tu zaszaleli – dostrzegalna jest wyraźna zmiana w stylu graficznego względem tego, co widzieliśmy w Desperados III. Shadow Gambit jest nieco bardziej – jak by to rzec? – „ubajkowiony”, czego dowód stanowi chociażby wszechobecna magia – no i to, że sterujemy tu duchami.
Gdy widziałam najnowszą grę od Mimimi na materiałach przedpremierowych, miałam pewne obawy, czy taki styl na pewno będzie mi odpowiadał, bo wolę bardziej „realistyczne” klimaty. Jak się okazało, nie było czego się obawiać, bo gra wygląda cudownie. I po raz kolejny otrzymałam to, co tak mocno zachwyciło mnie w Desperados III, to znaczy lokacje wykonane z dużą dbałością o detale. Poziomy są ciekawie zaprojektowane i różnią się od siebie. Do tego zadbano o świetne animacje postaci.
Innym bardzo istotnym walorem Shadow Gambit: The Cursed Crew jest oprawa audio. Mamy tu utwory – przy czym to wszystko jest tak mocno klimatyczne, że naprawdę można odpłynąć. Stwierdzenie, że każdy utwór z soundtracka gry to małe arcydzieło, nie jest bynajmniej wyolbrzymieniem.
Jakość
Wychwalam pod niebiosa oprawę audio-wizualną w najnowszej produkcji od Mimimi Games – bo i jest co wychwalać. Ale jednocześnie nie twierdzę, że jest to gra bez wad. Mam parę uwag i praktycznie wszystkie dotyczą kwestii technicznych.
Na przykład zdarzało się tak, że moje polecenie wydawane członkom załogi nie działało – dopiero za drugim razem postać decydowała się zareagować i na przykład podnieść nieprzytomną ofiarę. Nie było to częste, ale jednak miało miejsce, więc uznałam to za warte odnotowania. Poza tym tytuł wczytuje się niemożliwie długo. Dotyczy to głównie uruchamiania, ale wczytywanie kolejnych etapów też trochę trwa.
Ocena
Shadow Gambit: The Cursed Crew oferuje wszystko, do czego swoich fanów przyzwyczaiło studio Mimimi Games – a nawet i więcej. W soczysty gameplay z satysfakcjonującymi mechanikami tchnięto magię, dzięki czemu znane od lat rozwiązania zyskały świeżość. Do tego dorzucono atrakcyjne wizualnie i pełne szczegółów lokacje oraz niezwykle klimatyczną ścieżkę dźwiękową. To wszystko czyni tę produkcję niezmiernie atrakcyjną.
To, co było niemal doskonałe w Desperados III, w Shadow Gambit unowocześniono i wprowadzono na kolejny poziom. Cudownie byłoby zobaczyć, co będzie dalej i czym znowu zaskoczy nas Mimimi. Tego jednak się nie dowiemy, bo studio zwija żagle i kończy swoją działalność. Faktem jest jednak, że dla wielu graczy produkcje autorstwa tego dewelopera pozostaną jak drogocenne perły ukryte na dnie morza.
Shadow Tactics: Blades of the Shogun – Aiko’s Choice – recenzja [PC]
- Świat: 9/10
- Rozgrywka: 9/10
- Grafika: 10/10
- Dźwięk: 10/10
- Jakość: 9/10
Platforma testowa PC
- +Wciąga jak diabli!
- +Udoskonalone mechaniki
- +Szalone i groteskowe postacie
- +Oprawa audio-wizualna
- –Długi czas wczytywania po rozpoczęciu gry
- –Niektórych może irytować odwiedzanie tej samej mapy po kilka razy
- –Pomniejsze usterki techniczne
Absolwentka i pasjonatka dziennikarstwa i filologii angielskiej. Fanka strategii i pomysłowych indyków – czyli tytułów, w których bardziej niż refleks liczy się logiczne myślenie. Oprócz grania, uwielbia czytać książki i słuchać muzyki rockowej i alternatywnej.