Pokémon Violet: The Hidden Treasure of Area Zero: The Teal Mask DLC [Recenzja] Legenda zrozumiana na opak
Szkolne wycieczki zawsze były ciekawe. W autokarze najlepiej bawili się oczywiście ci, którzy siedzieli z tyłu. Z kolei podczas zwiedzania najlepiej bawili się ci, którzy mieli najlepszą wyobraźnię.
Za to w świecie Pokémon podczas wycieczek najlepiej bawią się ci, którzy mają najsilniejsze kieszonkowe potwory! Tym oto sposobem witamy na wycieczce po odległym regionie Kitakami, w którym przyjdzie nam się zapoznać z pierwszą częścią historii „Ukryty Skarb Obszaru Zero*”.
*fanowskie tłumaczenie autora
Dziękujemy platformie Nintendo oraz firmie The Pokémon Company za dostarczenie klucza do gry.
Świat
W dodatku The Teal Mask mamy do czynienia z nowym regionem – Kitakami. Dostajemy całkiem nową mapę do eksploracji, a co za tym idzie – nowe (i stare też) pokemony oraz nowe poukrywane sekrety. Nowe tereny są całkiem pokaźne i doskonale prezentują charakterystykę regionu. Jest to teren wiejski o bogatej kulturze, której poznanie było planem naszej odbywającej się właśnie wycieczki. Podczas poznawania regionu uczymy się o tamtejszej legendzie, która okazuje się nieco przeinaczona przez miejscowych… Ale nie będę spoilerował 😉
Na naszej drodze spotykamy dwójkę nowych przyjaciół – charyzmatyczną i rwącą się do bitki Karmine oraz jej młodszego brata, introwertycznego Kierana. Oboje pomagają nam poznać historię nowego regionu oraz towarzyszą nam podczas wyjaśniania historii Turkusowej Maski. Przy czym podczas finałowej sceny odbywającej się pod koniec dodatku mam wrażenie, że jesteśmy świadkami „narodzin złoczyńcy”. Ale to pozostawiam Wam do odkrycia.
Historia przedstawiona w dodatku aż prosi się o dubbing, ale kurcze no, The Pokemon Company nadal uparcie woli dać ściany tekstu bez żadnego udźwiękowienia…
Rozgrywka
Pion rozgrywki jest dosłownie identyczny z tym, który poznaliśmy w Pokémon Violet. Jedyną nowością jest kilka unikatowych pokemonów (w tym cztery legendarne!), nowa minigra oraz… kijek do selfie. Minigra polega na zbieraniu jagód podczas jazdy na naszej legendzie oraz zanoszeniu tych jagód na odpowiednie stanowiska. Jednakowoż ta minigra nie jest taka łatwa, jak by się mogło wydawać. Otóż miejsce w naszym ekwipunku jest ograniczone, a po dostarczeniu jagód mogą one przyciągać żarłoczne pokemony, które trzeba odganiać, żeby nam tych jagód nie wyjadały.
Jeśli chodzi o kijek, to pozwala on na objęcie większego terenu w trybie foto, dzięki czemu nasze zdjęcia mogą być lepsze. A po wykonaniu questów możemy otrzymać od niektórych NPC nowe pozycje do selfie.
Natomiast jeden z legendarnych pokemonów, tytułowa Turkusowa Maska, czyli Ogerpon, wprowadza lekkie zamieszanie do mechaniki Terastelizacji. Otóż jego podstawowy typ, jak i ten steralizowany, zależny jest od noszonej maski. A posiada ich cztery:
- Turkusowa Maska (Teal Mask) – podczas noszenia jej jest typem czysto trawiastym
- Wiosenna Maska (Wellspring Mask) – podczas jej noszenia jest typem wodno-trawiastym, a gdy steralizowany, jest typem wodnym
- Maska Ognia Paleniska (Hearthflame Mask) – gdy jest założona, jest on typem ognisto-trawiastym, podczas terastelizacji będzie typem ognistym
- Maska Kamienia Węgielnego (Cornerstone Mask) – sprawia, że Ogerpon staje się typem trawiasto-kamiennym, terastelizacja zmienia go w typ kamienny.
Pozostałe legendy, czyli Lojalna Trójka, nie wprowadzają nic nowego. Wszystkie wyglądają na typowych cwaniaczków, a rzeczą wspólną dla nich jest jeden z ich typów – Trójący. I w sumie na pierwszy rzut oka wyglądają na toksyczne stworzenia. A wiem, jak takie wyglądają, przecież z jakiegoś powodu jestem nadal singlem.
Dodatek wyróżnia się skalowaniem poziomu trudności, zależnie od momentu fabularnego, w którym jesteśmy podczas rozpoczynania dodatku. Ja oczywiście grę skończyłem, więc mnie spotykały pokemony oraz walki z trenerami w przedziale poziomów od 60. do 80.
Grafika/Muzyka
Przy pisaniu tego, jak i pozostałych segmentów, mógłbym skopiować słowo w słowo segmenty z mojej recenzji Pokemon Violet (którą możecie przeczytać tutaj). Więc napomknę tylko, że nowe tereny, mimo bolączek, są całkiem ładnie przedstawione, ale niestety problemy techniczne to wszystko psują…
Jakość
À propos technikaliów – skopana optymalizacja nadal nie została naprawiona. Wciąż chwilami można klatki policzyć na palcach jednej ręki. Budynki nadal służą tylko ozdobie, co jest dosyć rozczarowujące. A pokemony dalej potrafią się generować za ścianą. I tutaj dam ciekawostkę – gdy w grze robimy zapis, mamy pokazany czas gry. Poprzez interfejs konsoli możemy zaś sprawdzić, ile rzeczywiście czasu spędziliśmy w grze. Nie uwierzycie, jak wielka była różnica pomiędzy tymi dwiema statystykami. Otóż w grze mam 73 h, a w konsoli widnieje informacja o 76 h spędzonych przy grze… Czyli 3 h zniknęły w limbo optymalizacyjnym.
Ocena
The Teal Mask niewiele wprowadziło do formuły Pokemon Violet. Spotykamy tu niewiele nowych pokemonów, nie ma żadnych nowych mechanik. Optymalizacyjnie leży wiele. Gra nadal brzydko wygląda, a gdy przeglądałem screeny, to aż mnie oczy bolały z powodu jakości grafik, na które patrzyłem. Pozostaje tylko nadzieja, że zmieni się to w drugim dodatku…
- Świat: 8/10
- Rozgrywka: 8/10
- Grafika: 6/10
- Dźwięk: 8/10
- Jakość: 4/10
.
.
Pokemon Violet: The Teal Mask to pierwszy z dwóch dodatków z cyklu „The Secret of The Area Zero” do Pokemon Scarlet/Violet. Dodaje on nowe oraz stare pokemony, a także nowy region – Kitakami. Dostępny jest na konsolę Nintendo Switch.
Platforma testowa NS
- .
- .
- +Całkiem interesująca fabuła
- +Blood Moon Ursaluna *.*
- +Villain genesis story arc
- –Drewniane przerywniki
- –Nadal brzydkie
- –Nadal skopana optymalizacja
- .
- .
- .
Student Informatyki, fan gier RPG, klasyków i Survivali. Marzy o tym, by było go stać na serwer Minecrafta z modami. Wierzy w powodzenie remake’u Gothica