ArtykułNowośćTemat dnia

RETROMANIAK #122: Battletoads – zapomniana seria o żabach i przemocy

Co jakiś czas odczuwam potrzebę zagrania w jakiś solidny beat’em up. Co by nie mówić, wybór prawie zawsze pada na którąś z odsłon Battletoads. Nie bez powodu!

Battletoads jest dzisiaj niezbyt popularnym cyklem gier, toteż nie dziwi mnie fakt, że mojej uwadze umknęła najnowsza odsłona z 2020 roku. Początkowo byłem sceptyczny, potem spróbowałem, no i… jesteśmy w RETROMANIAKU. Co się stało? Już wyjaśniam.

Cała seria składa się z kilku luźno powiązanych gier, wydanych na blisko tuzinie platform. Przygody żabek, a właściwie ropuch (ang. toads), ukazały się na całkiem sporej ilości sprzętów, począwszy od NES-a i jego następcy SNES-a, przez SEGĘ Master System i Mega Drive’a, a skończywszy na automatach, Game Boyu, a nawet i kultowej Amidze! Oczywiście najcieplej wspominam te odsłony, które ogrywałem niegdyś na Pegasusie, czyli Battletoads (1991) oraz Battletoads & Double Dragon – The Ultimate Team. Obie są świetne, chociaż „jedynka” jest moim prywatnym faworytem. Nic nie pobije nieśmiertelnego oryginału, który… no cóż, odziera gracza z jego poczucia wartości! Ale do tego jeszcze wrócę. Seria zadebiutowała w 1991 roku i skończyła się dosyć szybko, bo już trzy lata później.

battletoads gry
Battletoads (NES)

O żabkach słów kilka

Wspomniane płazy miały być konkurencją dla niesamowicie popularnych w tamtym czasie Wojowniczych Żółwi Ninja. Ba! Powstał nawet animowany serial o ich przygodach, ale niestety zakończył swój żywot po odcinku pilotażowym! Nie polecam. Niestety, marka jakoś nigdy nie przebiła się do szerszej publiczności, wobec czego dziś praktycznie nie istnieje.

Battletoads na NES-a zasłynęło z dwóch rzeczy: grafiki oraz poziomu trudności. Pod względem oprawy audiowizualnej jest to jedna z najładniejszych, jeśli nie najładniejsza gra na poczciwego ośmiobitowca. Duże, szczegółowe postacie, piękne animacje, ogromna różnorodność lokacji – programiści wycisnęli absolutnie wszystko z kultowej konsoli Nintendo. Późniejsze odsłony nie odstawały, prezentując podobną jakość – Battletoads in Battlemaniacs na 16-bitowego już SNES-a ponownie udowodniło, że z konsoli można wyciągnąć znacznie więcej!

Repertuar ruchów jest dosyć standardowy, jak na beat’em up, ale znakiem rozpoznawczym serii są efektowne ciosy specjalne. Możemy zaatakować z rozbiegu, co zresztą bardzo często przywołuje wspomnianego we wstępie buta albo robi z naszej ropuchy rogatego barana! Nasze superciosy przemieniają ręce w wiertła, kropacze i topory, a nogi w wielotonowe ciężary. Niektóre etapy pozwalają zmienić naszą postać w wielką kulę wyburzeniową i zmiażdżyć wszystko, co znajdzie się na naszej drodze.

Porządny beat’em up musi mieć multiplayer – nie inaczej jest i tym razem. Battletoads pozwala nam na zabawę w trybie kooperacji. Granie na dwie „żaby” jest o tyle ciekawsze, że gracze mogą przypadkiem zranić siebie nawzajem. W ferworze walki może zdarzyć się, że nasz kompan wpadnie nam w paradę i oberwie solidnego kapcia. Tym bardziej jeśli zrobiliśmy to celowo… Możemy śmiało rzucić drugiego gracza w przepaść albo poczęstować równie śmiercionośnym ciosem specjalnym! Tak, gra we dwoje ma swoje uroki.

battletoads gry
Battletoads in Battlemaniacs (SNES)

A co z poziomem trudności? Jeżeli ktoś twierdzi, że Elden Ring było ciężkie, to chyba w życiu nie grał w Battletoads… Cała seria nie oszczędza gracza, ale pierwsza odsłona jest pod tym względem absolutnie bezwzględna. Wszyscy retromaniacy wiedzą, że ośmiobitowe klasyki nierozerwalnie kojarzone są ze swoim wyśrubowanym poziomem trudności, ale ta gra urządza sobie istne rodeo, ujeżdżając gracza na okrągło…

Nic nie zapowiada pogromu – przechodzimy bez większych trudności dwa pierwsze poziomy. Trzeci etap (Turbo Tunnel) to już prawdziwy test umiejętności i determinacji – wspomniany poziom kończy się piekielnie szybką przejażdżką po torze naszpikowanym przeszkodami. Z każdą kolejną bramką rozgrywka przyśpiesza, a co kilka sekund napotykamy nowe śmiercionośne niespodzianki, których najlepiej byłoby nauczyć się na pamięć. Czasami nawet i to nie pomaga… Ostatni fragment tego poziomu i tak w zasadzie gramy wyłącznie na wyczucie, bo nie sposób zliczyć, ile ścian mijamy w ciągu ułamków sekund! Turbo Tunnel stanowi prawdziwe miejsce selekcji naturalnej i wierzcie mi, nawet nie umywa się do późniejszych etapów…

Im dalej, tym gorzej. Poziom trudności podjeżdża do góry, o czym szybko się przekonujemy. W tym momencie każde utracone życie wznawia rozgrywkę od ostatniego punktu kontrolnego, a nie kontynuuje jej w tym samym miejscu. Niby drobiazg, ale z tego powodu wiele uciążliwych momentów przeżywamy wielokrotnie, bo dlaczego nie… Na każdym poziomie będzie na nas czekać kilka upierdliwych pułapek: trujący gaz, kolce, śmigło wiatraka, koło zębate albo niepozorna, dmuchana kaczuszka! Co w nich takiego złego? Wszystkie te rzeczy zabijają od jednego dotknięcia! Czy wspominałem już, że czekają na nas w tych najbardziej newralgicznych miejscach? No cóż… Każda odsłona serii ma przynajmniej kilka takich poziomów!

battletoads gry
Co się tutaj dzieje…?!

Grając w jakąkolwiek odsłonę Battletoads nie zastanawiasz się, kiedy ją ukończysz, ale czy w ogóle! Wierzcie mi, takie Dark Souls mogłoby się jeszcze wiele nauczyć. Nawet posługując się dobrodziejstwami emulatora, wcale nie jest tak łatwo ukończyć gry… A na prawdziwym sprzęcie ciężko to sobie wyobrazić.

Coś mi tu nie gra…

Ale zaraz! Przecież na wstępie wspominałem o nowej odsłonie serii! Battletoads (tak, tytuł identyczny jak oryginał z 1991 roku) jest jednak czymś, co moim zdaniem w ogóle nie przypomina tych ropuch, które niegdyś tak wielbiłem. Czyżby twórcy nie potrafili oddać klimatu oryginału? Problem jest nieco bardziej skomplikowany, a rozbija się w gruncie rzeczy o zastosowaną stylistykę i… poprawność?! Nowe żabki totalnie zrywają z hardcorowym klimatem, stając się poniekąd grzecznym i ułożonym, młodszym bratem kultowej serii. Nie zrozumcie mnie źle – to niezła gierka, ale której brakuje charakteru poprzedniczek, i której dostało się również za wizję artystyczną.

Nasi trzej bohaterowie – Rash, Zitz i Pimple – nigdy nie szczędzili przemocy swoim przeciwnikom, niekiedy okazując ją w dosyć obcesowy sposób. Nieraz wbijaliśmy wrogów w podłogę, aby zaserwować im potem najlepszego kopa w historii. Innym razem mogliśmy chwycić przerośniętego szczura za przyrodzenie (!) i solidnie obić mu klejnoty, a napotkanego wieprza – zwyczajnie dojechać… Brutalne żaby nie oszczędzały nawet kobiet, ciągnąc je za włosy, serwując im kilka doraźnych kopów i miotając nimi o podłogę raz po razie. Oj, działo się na ekranie! Dzisiaj taka rozrywka nie przeszłaby bez echa… Brzmi strasznie, ale ten gameplay był w pewnym sensie wyjątkowy.

W nowych Battletoads próżno szukać takich „rarytasów”. Nawet nasza ulubiona Dark Queen przestała być dominującą Bożeną z Vampa, zmieniając się w… złowrogą Atomówkę? Gdzie podział się ten hardcorowy klimat serii? Nowe ropuchy w najlepszym wypadku przypominają kolorową grę dla dzieci: grzeczną i stonowaną. Wszystko stało się takie „poprawne”. Twórcy zadbali o to, aby Battletoads z 2020 roku były, co do zasady, grą dla wszystkich – niestety, nie oznacza to, że trafiła ona w gusta fanów serii. To trochę tak, jakby od dawna wyczekiwana kontynuacja poszła w zupełnie innym kierunku, rozmijając się z oczekiwaniami graczy. Sławny poziom trudności poszedł w diabły, a gra zrobiła się iście kreskówkowa, niemalże infantylna. Zupełnie, jakby twórcy nie wierzyli w swój produkt, czyniąc go przystępniejszym dla najmłodszych – albo, co gorsza, bali się oceny, komentarzy i oskarżeń…

battletoads gry
Dark Queen w Battletoads in Battlemaniacs (po lewej) oraz nowych Battletoads (po prawej).

Nieco przemyśleń

Czasy się zmieniły, a wraz z nimi przyszła swoista poprawność polityczna, która zakazuje twórcom robienia wielu rzeczy. Nowy tytuł mimowolnie został poddany cenzurze, aby nie wywoływać oburzenia wśród graczy. Ale czy naprawdę to było konieczne? Ta poprawność w istotny sposób wpływa na nasze gry, często do tego stopnia, że psuje to nam ich odbiór. Nie chodzi tutaj już o samo Battletoads, ale o całą branżę gier, która tu i tam trzęsie portkami, gdy jakieś studio ma kontrowersyjną wizję. Z jednej strony widzimy gry, w których twórcy pozwalają sobie na wiele, a z drugiej tytuły takie jak Wolfenstein II: The New Colossus, który w niemieckim wydaniu ukazał się bez swastyk, a austriackiego malarza przedstawiono bez ikonicznych wąsów. Dlaczego…? Przecież gry jako medium są pewnego rodzaju sztuką, wizją artystyczną. Co prawda nie powinna być ona gorsząca ani dawać nam złych wzorców, ale mimo to mamy ogrom obrzydliwych survival horrorów, albo jakieś Battlefield czy kolejne Call of Duty, w których zabijamy na potęgę…

Koniec końców, ocena PEGI/ESRB dyktuje twórcom to, na ile mogą popuścić wodze fantazji, ale czy wspomniana ocena ma aż tak wielki wpływ na naszą decyzję zakupową i ogólną sprzedaż gry? Czy naprawdę twórcy mają się czego obawiać, robiąc gry takimi, jakimi powinny być? Podzielcie się swoimi przemyśleniami, choćby na łamach naszej fejsbukowej grupy. Do następnego RETROMANIAKA!

RETROMANIAK #112: DOUBLE DRAGON & Kunio-kun Retro Brawler Bundle – recenzja [PS4]


Pamiętaj, aby przed zakupem zawsze sprawdzać cenę → Najniższe ceny gier znajdziesz na Ceneo.
Kupując za pośrednictwem naszego linku wspierasz rozwój naszego portalu, dziękujemy!


Dzięki, że doceniłeś nasz wkład i przeczytałeś ten wpis do końca! Jesteś częścią naszej społeczności i to od Ciebie zależą nasze dalsze kroki. Możesz nam pomóc:

  • zostawiając komentarz - wiele się nie napracujesz, a my dowiemy się na czym Ci zależy,
  • polub nasz fanpage na Facebooku, żebyś z łatwością otrzymywał informacje o naszej działalności,
  • daj znać znajomym - razem stworzymy wielką społeczność "Testerów Gier",
  • zasubskrybuj nasz kanał YouTube jeżeli chciałbyś, abyśmy publikowali więcej filmów.

Michał Jankowski

Kiedyś nałogowo grał w Tony Hawka, dziś miłośnik gier roleplay i rpg - grind to dla niego podstawa. Mimo słabości do ubiegłych generacji nie pogardzi czymś świeżym. Z wykształcenia andragog, prywatnie gracz z dwudziestoletnim stażem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *