RETROMANIAK #124: PORADNIK jak NIE (za)instalować WIEDŹMINA na komputerze
Andrzej Sapkowski stworzył niepowtarzalny świat Wiedźmina, a CD Projekt przeniósł go z książek i opowiadań prosto na ekrany naszych komputerów. Seria Wiedźmin jest jedną z najlepiej ocenianych polskich produkcji, której dosłownie wstyd nie znać!
O Geralcie z Rivii krążą liczne legendy. Historia zabójcy potworów ze Szkoły Wilka jest jednym z największych hitów elektronicznych ostatnich dwudziestu lat! Całkiem nie tak dawno, dosłownie kilka dni temu przypomniałem sobie o Wiedźminie i postanowiłem odświeżyć sobie wspomnianą serię. Nie wiem jak wy, ale ja nigdy nie ukończyłem pierwszej odsłony – kiedyś w końcu należałoby to naprawić! Coś mnie tknęło i postanowiłem w końcu zabrać się za nią, w sumie kolejny raz. To nie był najgorszy pomysł, na jaki wpadłem tego wieczora… Ale o tym za chwilę.
O tym, jak utrudniłem sobie życie…
Mój sędziwy laptop ma dwa dyski twarde: główny 500 GB SSD oraz drugi, w miejscu napędu – kolejne 500 GB, tym razem już HDD. Żeby tego było mało, sporadycznie podmieniam jeden z dysków! Dlaczego? Już wyjaśniam. Wszystko rozbija się o system operacyjny. Jak nietrudno się domyśleć, Windows musi jakoś dzielić się przestrzenią z Linuksem. Na co dzień częściej korzystam z Ubuntu (w zasadzie to fork [pochodna — przyp. korektor] tej dystrybucji), gdyż od wielu lat nie jestem fanem produktów Microsoftu. Z co drugim wydaniem ich systemu wiąże się jakiś niewypał (Windows Me, Vista, 8, 11…). Okienka służą mi przede wszystkim do grania, chociaż ostatnio Ubuntu całkiem sprawnie sobie radzi w tej materii… albo tak mi się wydawało. Wróćmy jednak do meritum.
Oba systemy egzystują sobie na oddzielnych dyskach, które w razie potrzeby wykręcam z laptopa… Dlaczego? Microsoft zaprojektował Windowsa tak, aby ten nie przejmował się Linuksem, na przykład w kwestii bootloadera: „okienka” co aktualizację nadpisują się, nie zostawiając miejsca dla „pingwina” – niby drobiazg, a jednak uwiera. Współdzielenie partycji NTFS za to woła o pomstę do nieba. Standardowo Linux montuje ją jako tylko do odczytu, ale wystarczy kilka komend w terminalu i wszystko działa jak złoto. Co na to Windows? Hibernacja, plik stronicowania, jakaś kopia zapasowa, pliki w koszu – nie dość, że to przywraca read-only dla partycji, to jeszcze wymusza ponowne uruchomienie Windowsa i posprzątanie tego bajzlu… No ileż można!?! Moje wygodne lenistwo sprawiło, że postanowiłem zainstalować Wiedźmina na Linuksie. A co mi tam! – pomyślałem i zabrałem się za przygotowania.
Grosza daj wiedźminowi, sakiewką potrząśnij…
Co by nie mówić, pierwszego Wiedźmina mam w aż trzech różnych wydaniach: w wersji na Steama, GOG-a oraz w fizycznej (tj. w pudełku, na DVD). Przetestowałem dwie pierwsze opcje, gdyż ta ostatnia nastręczałaby oczywiście kolejnych problemów związanych z instalacją: zapewne musiałbym kombinować z crackiem pliku .exe, bo gra zawsze sprawdza, czy płyta jest w napędzie. Poza tym nie pamiętam już, co to było, ale coś ewidentnie przeszkadzało mi do tego stopnia, że zdecydowałem się kupić cyfrowe wydanie. Postanowiłem nie próbować również instalacji przy użyciu gołego Wine, gdyż w większości przypadków gry zwyczajnie nie działają.
Zacznijmy więc od klienta Steam. Platforma Valve jasno wskazuje na brak kompatybilności z Linuksem. Tę jednak możemy pośrednio wymusić poprzez Protona, czyli dedykowane narzędzie zgodności. Kilka kliknięć i pojawia się możliwość pobrania Wieśka! Oczywiście to, co działa na jednej konfiguracji, wcale nie musi działać na innej; toteż Proton występuje w kilkunastu wersjach, a każdą z nich trzeba osobno doinstalować. Jak się domyślacie – nawet i to nie zadziałało! Szybko postanowiłem przejrzeć liczne fora w poszukiwaniu rozwiązania. Testowałem przy tym różne wersje Protona, uruchamiałem tytuł z dodatkowymi komendami, podmieniałem nawet pliki .exe – generalnie lipa i kaplica. Zmarnowałem cały dzień, a Wiedźmin dalej nie chciał dla mnie pracować.
Skoro nie udało się na Steamie, przyszedł czas na wersję z GOG-a. Tym razem jednak postanowiłem najpierw przejrzeć fora – i sprawdzić, z jakimi problemami zmagali się inni gracze. Tak jak myślałem – uruchomienie gry z instalatora na gołym, nieskonfigurowanym Wine to zdecydowanie zły pomysł. Przeszedłem więc od razu do launcherów: Lutris oraz Heroic Games Launcher. W tym pierwszym mamy dedykowane zakładki do gier ze Steama, GOG.com, ale także do innych sklepów, jak Epic Games Store. Generalnie obsługa jest banalnie prosta – logujesz się do sklepu, odnajdujesz grę, klikasz Install i przechodzisz przez całą procedurę. Na początek odhaczyłem instalację wszystkich elementów z Edycji Rozszerzonej – tak, aby nie dogrywać ich w razie sukcesu. Wybrałem przy tym prostą ścieżkę dostępu do plików, aby ich potem nie szukać w czeluściach systemu. Cały proces przebiegł pomyślnie i w końcu udało mi się uruchomić Wiedźmina! Hurra!
Jak zainstalować gry z Epic Games Store, GOG i innych platform na Steam Decku? [PORADNIK]
A prościej się nie dało?!
Myślałem, że radości nie będzie końca, a ta jednak niespodziewanie została przerwana. Odpaliłem grę, ale przywitało mnie intro i menu w języku angielskim. Szybko przeszedłem do ustawień i zmieniłem język, po czym chciałem sprawdzić, czy ten zmienił się również w przerywnikach filmowych. Wyłączyłem grę, po czym ta już się nie uruchomiła! Zamiast tego otrzymałem okienko bliżej nieokreślonego błędu, à la krzaczki… I weź to teraz napraw. Pierwsze, o czym pomyślałem: Po co zmieniałem standardowe ścieżki instalacji gry?! No cóż, reinstalacja z predefiniowanymi ustawieniami powinna rozwiązać mój problem. Ponownie gra uruchomiła się… tylko raz. Na Boga, nie będę przecież instalował produktu za każdym razem, kiedy chcę w niego zagrać!
Dla pewności sprawdziłem, jak Lutris poradzi sobie z wersją na Steama – w skrócie, nie poradził sobie wcale. Przyszła pora sięgnąć po inne rozwiązania… Heroic Games Launcher zapowiadał się równie obiecująco co omawiany wcześniej Lutris. Prosty, przejrzysty interfejs oraz całkiem sporo ustawień nie dały mi jednak satysfakcji; koniec końców nie uruchomiłem gry ani razu! Powoli zaczął ogarniać mnie śmiech, związany z tym, który to już raz wgrywam Wiedźmina. Piąty? Przez chwilę rozważałem jeszcze wydanie pudełkowe, ale skoro instalacje wersji dedykowanej dla Steama i GOG-a nie zadziałały, to samodzielna zabawa z wersją płytową i konfigurowaniem Wine będzie zapewne równie bezowocna. Może jednak warto poddać się i wykręcić ten dysk? W końcu na Windowsie gra bez problemu zadziała… Znużony brakiem porozumienia z Geraltem, postanowiłem skorzystać z wirtualnej maszyny, która jest już ostatnim kołem ratunkowym na Linuksie.
Co by nie mówić, problem uruchomienia gry zniknął, ale dalej grać się nie dało! Dlaczego? VirtualBox tworzy wirtualną kartę graficzną dla systemu, która z Wiedźminem współpracuje tak, jakby nie chciała. Rozwiązanie tego problemu jest z pozoru banalnie proste – wystarczy włączyć akcelerację 3D w ustawieniach i wszystko powinno działać. Ale nie może być przecież tak kolorowo, nie? W moim przypadku wirtualny Windows staje w miejscu, gdy tylko Steam zaczyna uruchamiać grę… Z edycją GOG.com nawet już nie próbowałem…
Podsumowanie
Jak widać, instalacja oryginalnego Wiedźmina odbyła się pomyślnie i to wielokrotnie, ale w moim przypadku o graniu nie było mowy. Co prawda pewnie jakbym przetrzepał porządnie wszystkie ustawienia Lutrisa, znalazłbym sposób, jak naprawić ten nieznany z imienia błąd. Mogłoby się zdawać, że taki stary wyjadacz w okamgnieniu poradzi sobie z napotkanymi problemami – ja też tak myślałem. W ciągu trzech dni kląłem przed komputerem takie wiązanki, jakich uniwersum Sapkowskiego jeszcze nie słyszało. Od dawna nie spotkałem tak uparcie niedziałającej gry! No cóż, poddaję się, pora przeprosić się z Windowsem i przełożyć ten dysk – jak widać, życie Retromaniaka nie jest usłane różami…
Wiecie, co jest w tym wszystkim najgorsze? Świadomość, że o wiele nowsze gry działają na Linuksie bez takich problemów. Tak po prawdzie z reguły im starsza gra, tym więcej napotykam trudności w jej uruchomieniu. W moim odczuciu Linux nigdy nie będzie konkurencyjną platformą dla gracza. Coraz więcej gier działa na nim natywnie – chociażby druga odsłona omawianego Wiedźmina! To jednak wciąż tylko malutka kropla w morzu. W 2022 roku na Steamie liczba graczy korzystających z pingwinka wynosiła raptem jeden procent. To wciąż wielomilionowa społeczność, ale nadal nie tak duża, aby konkurować z bazą graczy na Windowsie.
Kiedyś nałogowo grał w Tony Hawka, dziś miłośnik gier roleplay i rpg – grind to dla niego podstawa. Mimo słabości do ubiegłych generacji nie pogardzi czymś świeżym. Z wykształcenia andragog, prywatnie gracz z dwudziestoletnim stażem.