RETROMANIAK #131: Pierwsza generacja POKÉMONÓW
Pokemonów w zasadzie nie trzeba przedstawiać – większość graczy z pewnością kojarzy serial animowany, filmy, karty, tazosy i całą masę produktów z tej franczyzy. Wszystko ma jednak swój początek, a ten bierze się z dwóch bliźniaczych gier – Pokémon Red i Pokémon Green.
W dzisiejszym RETROMANIAKU zabieram was do świata kieszonkowych RPG-ów, o których słyszał chyba każdy. Po dziś dzień studio Game Freak raczy nas coraz to nowszymi odsłonami Pokémonów; poziom niektórych z nich jest sprawą dyskusyjną, ale jedno jest niezmienne – wciąż cieszą się niesłabnącą sławą. Wszystko zaczęło się od dwóch, niemal identycznych gier. Obie wydane zostały na konsolę Game Boy w 1996 roku w Japonii. Ich światowa (poza granicami KKW) premiera miała miejsce dopiero dwa lata później, kiedy to po drobnym liftingu wydano Pokémon Red Version oraz Pokémon Blue Version. Zmiana w dużej mierze miała podkreślać przeciwstawność żywiołu ognia i wody, a więc i różnice w obydwu grach (różnica ta ma podłoże kulturowe, bowiem dla Japończyków zielony i niebieski są odcieniami jednego koloru!). Natomiast znany wszystkim serial animowany pojawił się w roku 1997, wybijając się na fali popularności kieszonsolkowej gry, ale to już inna historia.
Warto jednak pamiętać, że pierwsza generacja [Pokemonów] składa się tak naprawdę z trzech, a nie dwóch gier: poza Pokémon Red/Blue mamy jeszcze wydaną później wersję Pokémon Yellow. W czasach popularności serialu, gry z serii były wręcz Świętym Graalem! Osobiście nigdy nie miałem żadnej gry z oryginalnej, pierwszej generacji i bardzo tego faktu żałuję – długo oczekiwałem (i odkładałem) na swój egzemplarz, ale ostatecznie nie było mi dane ograć Pokémonów na swoim Game Boyu. Jako posiadacz pierwszego PlayStation szukałem licznych alternatyw dla nich, ale tytuły takie jak Digimon World czy Jade Cocoon nie mają tego „czegoś”.
O co tyle szumu…?
Zacznijmy od początku. Na ekranie głównym wita nas słynny Profesor Oak, którego to większość zapewne kojarzy z anime puszczanego w telewizji. Najpierw musimy się przedstawić, czyli wybrać imię dla naszego bohatera. Warto wiedzieć, że nie wcielamy się tutaj w Asha Ketchuma z serialu. Po chwili profesorek przedstawia nam swojego wnuczka, a zarazem naszego największego rywala. Następnie rozpoczynamy zabawę w naszym domu; musimy jeszcze tylko odbębnić kilka scenek i otrzymać naszego pierwszego pokemona od Profesora Oaka. W Red/Blue do wyboru jest trawiasty Bulbasaur, wodny Squirtle albo ognisty Charmander – wersja Yellow prowadzi do sytuacji, w której naszym podopiecznym staje się Pikachu. W tym momencie w końcu wcielamy się w rolę początkującego trenera, który wyrusza w ekscytującą podróż, aby złapać wszystkie pokemony. Nie będę tutaj czepiał się logiki, stojącej za samotnym podróżowaniem po świecie w poszukiwaniu przygód, ale w dzieciństwie dla wielu z nas to było prawdziwe marzenie!
W grze nie brakuje świetnych pojedynków, chociaż same mechaniki stojące za wirtualnymi pokemonami są wręcz banalne! Trzonem rozrywki jest oczywiście łapanie wszystkiego co popadnie. Nasza drużyna składa się z sześciu aktywnych potworów, których naprzemiennie używany w czasie walki. Tylko tyle i aż tyle. Każdy z nich ma swój typ, a te ulegają prostym zależnościom, np. wodny ma przewagę nad ognistym itd. Pokemony dysponują maksymalnie czterema atakami. Wraz z wbijaniem kolejnych poziomów, nasze stworki mogą nauczyć się nowych, silniejszych ruchów – musimy wtedy najpierw usunąć z pamięci niepotrzebny atak. Z czasem otrzymujemy odpowiednie techniki – o nazwach TM i HM – dzięki którym uczymy nasze kieszonkowe stwory poszczególnych zdolności tak w walce, jak i poza nią. Możemy ich nauczyć m.in. oświetlania nam mrocznych korytarzy, ścinania mniejszych drzew, pływania czy nawet latania. Dodatkowo większość pokemonów, osiągając odpowiednio wysoki poziom, zaczyna ewoluować. Niektóre z nich wymagają za to np. użycia kamienia ewolucyjnego.
Naszym zasadniczym celem jest pokonanie liderów z ośmiu sal porozsiewanych po świecie gry. Za ich pokonanie otrzymujemy różne przedmioty, ale przede wszystkim – odznaki liderów! Mając komplet ośmiu odznak, możemy przystąpić do walki z elitarną czwórką najlepszych trenerów – tutaj poziom trudności stawia graczowi naprawdę wygórowane wymagania! Na koniec przyjdzie nam zmierzyć się w finałowej walce z wnukiem sędziwego Profesora Oaka, czyli z naszym głównym rywalem.
RED & BLUE
Pokémon Red i Pokémon Blue na pierwszy rzut oka wyglądają i działają dokładnie tak samo. Nic dziwnego – to dosłownie jeden i ten sam tytuł z niewielkimi, acz znaczącymi różnicami. Dlaczego więc sprzedawano dwie wersje Pokémonów? Już wyjaśniam. Oba tytuły (warianty) zawierają kilkanaście ekskluzywnych potworów do złapania – dla przykładu, Mankey dostępny jest wyłącznie w Pokémon Red, a dziki Sandshrew pojawia się tylko w Pokémon Blue. Trzecia „odsłona” serii nieco nagina listę potworów na wyłączność, ale reguła jest taka, że w żadnej z tych gier nie można złapać wszystkich pokemonów! Dlaczego? — wyjaśnię później.
Wzorem Red i Blue, twórcy do dziś wydają kolejną generację gier w formie dwóch niemal identycznych tytułów. Warto jednak zauważyć, że omawiane dziś Pokémony to jedyna generacja, w której na okładkach widnieją startery, a nie legendarne tytułowe stworki dostępne wyłącznie w danej grze.
W 2004 roku na Game Boyu Advance ukazały się odświeżone wersje gier: Pokémon FireRed Version oraz Pokémon LeafGreen Version. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że wspomniane teraz tytuły nie kończą się w tym samym miejscu, co ich pierwowzory! Prowadzimy swoją podróż dalej, przy okazji poszerzając ilość dostępnych pokemonów aż do 386!
YELLOW
Jak już wcześniej wspominałem, pierwsza generacja składa się z trzech podtytułów. W 1999 roku światło dzienne ujrzała gra Pokémon Yellow Version. Jest to ulepszone wydanie, które wprowadza szereg zmian i poprawek w oprawie wizualnej, ale nie tylko! Tu i ówdzie poprawiono niektóre sprite’y, nieścisłości w scenariuszu czy błędy w tłumaczeniu i tak dalej. Ale o ile w przypadku dwóch pierwszych gier różnice sprowadzały się wyłącznie do listy dostępnych pokemonów, o tyle to żółte wydanie różni się fabularnie – w znacznej mierze dopasowana jest do historii przedstawionej w serialu animowanym. Tutaj nasz główny bohater rozpoczyna swoją przygodę z niesfornym Pikachu, który zamiast siedzieć grzecznie w pokéballu, podąża za naszą postacią. Ponadto za nic nie chce ewoluować w Raichu… W tej grze otrzymujemy także możliwość złapania wszystkich trzech starterów z Red/Blue.
Pokemon Yellow wyznaczyło wieloletni trend wydawania trzeciej, zaktualizowanej i poprawionej wersji w stosunku do dwóch podstawowych. Gra z Pikachu nigdy nie doczekała się oficjalnego odświeżenia, jak miało to miało miejsce z jej poprzednikami.
O fenomenie serii
Nawet dziś dla wielu graczy niepojętym jest, jak tak banalny RPG zawojował świat i zdobył tak dużą popularność. Myślę, że sukces programistów wynika z nieco odmiennego podejścia do zabawy. Spora część z całej rozgrywki odbywa się de facto poza samą grą! Jak to?! Już wyjaśniam.
Pokémony wykorzystują kabelek do łączenia dwóch konsol w sposób niebywale innowacyjny. Poza możliwością walki z drugim graczem, mamy możliwość wymiany naszych potworów – w tym także tych, które są niedostępne w naszym wydaniu gry! W Pokémon Red/Blue możliwe jest złapanie tylko 124 pokemonów, a w nieco późniejszej wersji Yellow – 129. Chcąc zebrać wszystkie, musimy wymieniać się z innymi graczami. Nawet w obrębie jednej wersji jest kilka pokemonów, których nie zdobędziemy; np. Eevee ma trzy różne ewolucje, więc wybierając jedną, zamykamy się na pozostałe – i te musimy wymienić już z napotkanymi graczami. Jest to wyjątkowo praktyczne rozwiązanie, gdyż wprowadza do grania wielopoziomowy aspekt towarzyski: inni gracze stają się dla nas źródłem brakujących potworów, ale wcale nie muszą oddawać nam swoich największych perełek za byle jaką zdobycz. Czasami będziemy musieli rozebrać naszą mocarną drużynę tylko po to, aby uzupełnić Pokédex.
Do samodzielnego skompletowania całej listy pokemonów potrzebowalibyśmy dwóch konsolek, kabel, dwie różne wersje gry i co najmniej trzy razy rozpoczętą rozgrywkę od nowa (!). Dopiero wtedy jesteśmy w stanie zdobyć wszystkie 150 pokemonów… Ale zaraz, czy pierwsza generacja nie miała przypadkiem 151 pokemonów? Ano, miała – nie jest możliwe złapanie Mew w żadnej z iteracji omawianego dziś produktu, chociaż znajduje się on w kodzie gry. Jak więc go zdobyć? Dawniej Nintendo organizowało specjalne wydarzenia, na których można było dostać Mew – dzisiaj niestety pozostaje nam już tylko skorzystanie z kodów lub wykorzystanie skomplikowanego glitcha.
Ta nietypowa filozofia programistów sprawiła, że multiplayer w Pokémonach nabrał zupełnie nowego znaczenia. Twórcy sprawili, że gracze musieli wyjść z domów i spotkać się z innymi graczami – szczególnie widać było to w Japonii, gdzie wielokrotnie organizowano eventy zrzeszające ludzi z całego kraju. Szukanie pokemonów u kolegów w szkole lub graczy napotkanych gdzieś na mieście, na podwórku itd. było samo w sobie wielką frajdą. Czasami trzeba było wymienić coś naprawdę silnego, aby w zamian dostać brakującego stworka! Niektóre mogły ewoluować wyłącznie po wymianie! Otrzymane od kogoś pokemony znacznie szybciej przybierały na sile, zgarniając przyzwoity boost do expa itd.
Pokémon Red, Blue i Yellow położyły całkiem solidne podwaliny pod kolejne gry z serii. Były również częściowo kompatybilne z późniejszymi tytułami (Gold, Silver i Crystal), pozwalając na wymianę tych pokemonów, które były dostępne w R/B/Y. Niestety, nie ma żadnego oficjalnego sposobu na przeniesienie naszych potworów do kolejnych serii z powodu braku kompatybilności między drugą a trzecią generacją – istnieją pewne wyjątki od tej reguły, ale o tym opowiem przy innej okazji…
A wy kolekcjonowaliście pokemony na przełomie lat dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych – i czy udało wam się je złapać wszystkie? Koniecznie dajcie znać w komentarzu pod niniejszym wpisem oraz na naszej grupie fejsbukowej!
Kiedyś nałogowo grał w Tony Hawka, dziś miłośnik gier roleplay i rpg – grind to dla niego podstawa. Mimo słabości do ubiegłych generacji nie pogardzi czymś świeżym. Z wykształcenia andragog, prywatnie gracz z dwudziestoletnim stażem.